poniedziałek, 21 lipca 2014

Ceramiczne konie z dynastii Tang

Niezbyt oczywisty detal wnętrzarski, ale - jeśli dokładnie przejrzycie swoje zbiory inspiracji - na pewno go znajdziecie. Terakotowy koń - charakterystyczny dla rządzącej ponad 1000 lat temu w Chinach dynastii - znowu pojawia się we wnętrzach. I chociaż sylwetką nie przypomina współczesnych koni, ma w sobie coś dumnego, taki okruch dawnego imperium. Dla mnie - idealny detal w modernistyczno-klasycznym wnętrzu, jedna z nielicznych figurek które zdecydowałbym się postawić we własnym domu. 
Terakota - choć może kojarzyć się z śródziemnomorskimi płytkami podłogowymi o ceglastej barwie - w tym przypadku wygląda zupełnie inaczej. Te figury koni są polewane (podobnie jak oryginalne - takie wykończenie wcale nie jest próbą uwspółcześnienia!), lśnią więc pięknym blaskiem. Kolory - właściwie dowolne. Popularne są białe, ale spotyka się je również w kolorach pastelowych lub bardziej dramatycznych, np. czerwień lub czerń. Wpiszą się idealnie w niemal każde wnętrze, dodając do niego nutę subtelnej, nieoczywistej egzotyki. Jeśli wcześniej nie mieliście okazji widzieć takich figur - charakterystyczny, krótki ogon, maleńkie uszy i mocno rozbudowana muskulatura ciała - po tych cechach najłatwiej go rozpoznać.


Powyżej - ceramiczny koń jako detal kominkowy. Kolorem nawiązuje do stolików i przesuwa kolorystyczny środek ciężkosci pomieszczenia nieco do góry, dzięki czemu dodaje wnętrzu optycznej lekkości.


Nieco uwspółcześniona wersja - zredukowana muskulatura, wydłużony ogon, pogrubione nogi. Nadal jednak charakterystyczny pysk i chiński rząd koński zdradzają, co stanowiło inspirację dla tej ozdoby.


Ponownie w kolorze białym - jako przeciwwaga dla wzorzystej tapety i kolorystyczne nawiązanie do kwiatów i tapicerki. Ciekawy element burzący symetrię pomieszczenia.

czwartek, 10 lipca 2014

Suma detali (2) - bądź w kontakcie!

www.ehow.com
Piękna ściana, piękna podłoga... I byłoby pięknie, gdyby nie to, że na ścianie tu i ówdzie usadowiły się - niczym wypryski - gniazdka elektryczne, a po podłodze z drogiego drewna ciągną się kable... Oczywiście, staramy się zaplanować rozmieszczenie gniazdek tak, aby były jak najmniej widoczne, ale... ale "jak najmniej" nie oznacza "niewidoczne". Dobrze by było, gdyby kable nie istniały, prawda? Jeden kłopot byłby z głowy... A tak musimy się trudzić. 

Dzisiaj kilka pomysłów na to, jak umieścić gniazdka elektryczne ale jak najmniej rzucały się w oczy. Oczywiście dobrze jest znać te pomysłowe patenty jeszcze przed rozprowadzeniem po domu instalacji elektrycznych, i osadzić puszki tam gdzie trzeba. Jeśli już wszystko jest jednak zrobione - wtedy trzeba puszki przenieść. Na szczęście nie jest to wiedza tajemna, dostępna tylko wtajemniczonym, i instrukcję przenoszenia puszki bez problemu znajdziecie w internecie. Z tego powodu tez nie będę jej przytaczać.

Po pierwsze - nawiązując do poprzedniego postu (bo przecież napisałam, że będzie o sztukaterii i jej problemach) - gniazdko możemy umieścić w listwie przypodłogowej. Znacie ten patent? Popularny za oceanem, bo tam wysokie białe listwy to norma. U nas - wbrew temu, co obserwujemy na blogach i forach - nadal nie. A, jakby nie patrzeć, żeby umieścić w listwie kontakt, listwa musi być wysoka. I z w miarę ubogim frezowaniem, nie na całej powierzchni, bo potrzebujemy powierzchni gładkiej - aby gniazdko nie było widoczne. Ponieważ pojedyncze gniazdko ma wymiary ok. 65x65 mm, dobrze by było, gdyby gładka część naszej listwy miała wysokość co najmniej 85 mm. A montaż? Istnieją co prawda dedykowane systemy do montażu w listwach, jednak są one raczej przeznaczone dla pomieszczeń biurowych czy technicznych. W warunkach domowych można posłużyć się sposobem domowym (nomen omen ;)) - po prostu zamontować puszkę nieco za płytko. Zwykła puszka ma głębokość ok. 50-60 mm, więc montujemy ją tak, żeby nieco wystawała (na grubość listwy, np. 16 mm dla listwy Orac Decor SX 156 , w listwie wycinamy odpowiedniej wielkości otwór i montujemy gniazdko.

green-talk.com

archiexpo.com

Powyżej, dla porównania, również puszki zamontowane natynkowo i obudowane listwą. Powstał dosyć szeroki cokół - zabiera sporo powierzchni podłogi i będzie osadzało się tam mnóstwo kurzu, ale dzieci na pewno chętnie wykorzystają to miejsce jako autostradę dla resoraków ;) Mój kot również byłby zachwycony, mogąc spacerować dwadzieścia centymetrów nad podłogą - ma jednak futrzak pecha, bo będę mieć znacznie bardziej płaskie listwy ;)

W przypadku większych elementów do montażu - np. kratek wentylacyjnych, obudowujemy je dookoła listwą, tnąc ją i łącząc pod kątem 45 stopni. Pożądane jest również takie przycięcie listwy na wysokość, aby nie obudowywać kratki wentylacyjnej całą, dwudziestocentymetrową listwą, ale jedynie jej górną, frezowaną częścią wraz z niewielkim dodatkiem gładkiej powierzchni pod nią.

lechiffonier.blogspot.com

Oczywiście, nie wszędzie gniazdka możemy zamontować w listwie. Czasem gniazdko po prostu musi być wyżej, szczególnie kiedy będzie używane np. aby podłączyć pod nie suszarkę do włosów czy mikser. Osadzamy je wówczas w płytkach. Bardzo często widuje się po prostu przycięte płytki (nie zawsze równo!) w tym miejscu, gdzie akurat jest puszka... I nie wygląda to dobrze. Dla mnie jedyną słuszną opcją jest takie umiejscowienie gniazdka, żeby wypadało w jednej całej płytce. Otwór w płytce wycina się w zakładzie, który oferuje cięcie wodą - koszt wycięcia kilku otworów nie jest duży, a zysk z estetyki - ogromny. Oczywiście ciężko byłoby wymierzyć co do milimetra miejsce, gdzie powinna znajdować się puszka, więc... Jak bym to zrobiła? Przede wszystkim orientacyjnie określiłabym docelowe miejsce puszki. Następnie do istniejącej puszki podpięłabym kostką kabel, wyryła w ścianie bruzdę do miejsca docelowego, i tam zostawiłabym pewien zapas kabla. Następnie zaszpachlowałabym kabel w bruździe. Potem - kładzenie kafelków. Nie przyklejałabym tej sztuki, która ma wycięty otwór, tylko zostawiłabym wolne miejsce. Po przyłożeniu do ściany płytki z otworem obrysowałabym go ołówkiem, i dopiero teraz wycięła otwór na puszkę. Następny krok to przyklejenie płytki, i - po wyschnięciu kleju - osadzenie puszki (wymyśliłam ten sposób sama, ale po przeczytaniu całego internetu okazało się, że inni wymyślili go już wcześniej - jest więc przetestowany). Można by oczywiście zawczasu wyciąć większy otwór na puszkę (tak aby byłą możliwość jej przesunięcia i uzupełnienia szpary np. gipsem), ale obawiam się, że jednak nie wyszłoby to idealnie.
Naturalnie dobrze jest mieć białe lub kremowe płytki, tak aby osadzony w nich kontakt jak najmniej rzucał się w oczy. W sprzedaży są również kontakty innego koloru, ale nie zawsze może być łatwo dobrać odcień, szczególnie jeśli planujecie płytki w kolorach tęczy. Do szarych i czarnych jeszcze można coś dopasować.

stonewallplates.com

To takie dwa najbardziej uniwersalne sposoby montażu gniazd elektrycznych - bo kafelki i listwy przypodłogowe ma w domu każdy (choć nie zawsze odpowiednie). Poniżej przedstawiam jeszcze kilka pomysłowych patentów, które być może wykorzystacie we własnych domach :)

leitesculinaria.com

Wtyczki pod kuchennym blatem. Tutaj jest ich całkiem sporo, ale oczywiście liczba jest dowolna. Genialne miejsce,żeby podłączyć mikser czy inne kuchenne ustrojstwa - raczej te "na chwilę", bo np. czajnika elektrycznego raczej nie odłączamy od gniazdka, i w tym wypadku nie chciałabym mieć czarnego kabla z przodu blatu. Powyższe rozwiązanie świetnie sprawdzi się też na wyspie kuchennej, gdzie po prostu nie ma ściany na tradycyjny kontakt.

houzz.com

Jeszcze jedno rozwiązanie dla wyspy kuchennej. Jest to w zasadzie mutacja rozwiązania poprzedniego, tylko że kontakty są ukryte za zgrabnymi drzwiczkami. Dobry pomysł, jeśli nie używamy ich zbyt często, oraz jako zabezpieczenie przed dziećmi.

janelockheart.com

Kontakt w szafce wiszącej? Czemu nie! Oczywiście w ten sposób tracimy nieco miejsca w szafce - na puszkę (w tym przypadku chyba blatową) oraz poprowadzenie kabli, ale - z drugiej strony - lepiej tak, niż wciskać gniazdka w marmurowe płytki, prawda? Rozwiązanie doskonałe również dla podpiętych na stałe pod prąd urządzeń, jak czajnik elektryczny czy potwornie ciężki KA.

Istnieje również całą gama urządzeń dedykowanych do różnych rozwiązań, np. gniazdka w kolumnie podblatowej. Nie wspominam jednak o nich szerzej, bo - aby przekonać się o ich istnieniu - wystarczy isć do sklepu elektrycznego przejrzeć asortyment, lub zapytać elektryka. Konceptem tego bloga jest raczej propagowanie wiedzy o sprytnych rozwiązaniach i niewielkich elementach, a nie - rozpowszechnianie informacji o asortymencie sklepów (choć w ramach wyjątku i to ostatnie czasem tu trafia). Odnoscie do kolumn podblatowych dodam jeszcze , że osobiście nie jestem ich zwolenniczką - nie tylko ze względu na bardzo wysoką cenę, ale również na fakt, iż bałabym się, że przy wysunięciu kolumny do środka dostaną się jakieś malutkie okruszki... Cóż, kto czyta tego bloga, ten wie, jakim panicznym strachem napawa mnie brud ;) 

Innym ciekawym rozwiązaniem, o którym napiszę kilka zdań, są gniazda podłogowe. Często stosowane rozwiązanie w pomieszczeniach biurowych, gdzie plątaniny kabli doprowadzają do szału, ale i w domu się sprawdzi - szczególnie, jeśli dokładnie wiecie, gdzie stać będą Wasze lampy podłogowe, lub jeśli nie chcecie, aby kabel lampy stołowej na stoliku koło sofy ciągnął się przez cały salon. W zasadzie montaż to nic trudnego - są puszki podłogowe przeznaczone do zalewania betonem, i takie do podłóg nadbudowywanych. Wymagają zazwyczaj otworu o głębokości 70 mm, ale znalazłam również takie, którym wystarczy 50 mm (np. Floorbox 3301-EPL, cena ok. 700 złotych, lub Legrand IP44, cena - w zależności od koloru - 160-220 złotych za puszkę pojedynczą).

czwartek, 3 lipca 2014

Suma detali (1) - wykończenie sztukaterii


Oglądam często piękne aranżacje wnętrz,  w których widać zaangażowanie i poświęconą pasję. Buszując tu i ówdzie po internecie, nie sposób jednak nie natrafić również na słowa doprowadzające do śmiechu... a czasem do rozpaczy. Zdarzyło mi się np. czytać wypowiedź internautki, żalącej się, że jej mąż nie chce przy okazji remontu łazienki wykonać odprowadzenia wody z pralki prosto do kanalizacji. No bo po co, skoro można - starym sposobem - włożyć rurę do sedesu lub wanny? 
Powyższy przykład obrazuje, że podczas remontu i aranżacji wnętrz, trzeba mieć się na baczności! No bo przecież tu nie było złej woli, a jedynie niewiedza - po co robić inaczej, ta rura zawsze była w sedesie i było dobrze... Na pewno każdy z nas się z takim podejściem spotkał... a efekty oglądał, również we własnym domu. Więc... po tym krótkim (a może przydługim?) wstępie, jeszcze mały, tradycyjny suchar (przygotujcie mineralną!): co powiedziała ściana do ściany? Spotkamy się na rogu! A co powiedziała listwa przypodłogowa do opaski drzwiowej? Hmmm, a no właśnie...
A no właśnie, bo te dwa elementy notorycznie spotykają się w naszych domach. A nie powinny... przynajmniej nie zawsze.
Patrząc na takie połączenia trudno nie oprzeć się wrażeniu pewnego zgrzytu... szczególnie w przypadku pięknych, wysokich, białych listew.  Te dwa elementy po prostu często do siebie nie pasują. Mają różną szerokość (czy też głębokość, jak kto woli), co powoduje że miejsce ich łączenia jest niedopasowane. Również zdobienia i frezy często są inne. Oczywiście, w przypadku prostych, gładkich listew i opasek nie jest to problemem - jednak to nie problemy takich ascetycznych ozdób tu roztrząsamy!

No to... do inspiracji przystąp! Na poniższym zdjęciu widzimy, że listwa przypodłogowa styka się z opaską drzwiową... I choć jest to niewątpliwie starannie wykonane połączenie, to jednak... to nie to. sytuację ratuje fakt, że listwa ma na całej wysokości mniej więcej jednakową grubość (sytuację ratuje również kąt wykonywania fotografii). Gdyby była to niższa listwa, o grubszej podstawie i cieńszym szczycie, całosć wyglądałaby wyjątkowo nieatrakcyjnie. No i element praktyczny - frezy opaski stykające się z podłogą to doskonałe mikro-zakamarki dla kurzu. Zapewne klęczałabym przy tym z pałeczką do uszu, żeby usunąć brud ;) 

prevpenempe.blogspot.com

Tutaj już nie jest tak ładnie. Pomijając oczywisty fakt mniejszej staranności wykonania, widać, że listwa jest grubsza u podstawy. Te dwa milimetry widać, nie uważacie?

curtishome.net

No to jak to zrobić? Prosto, niespodziewanie prosto... Magiczne słowo na dziś to plinta! Choć zazwyczaj kojarzymy je (o ile w ogóle je kojarzymy) z postawą kolumny lub cokołu, ma zastosowanie również do sztukaterii. To prostokątny element (może być kwadratowy) pozwalający w estetyczny sposób połączyć opaskę drzwiową i listwę przypodłogową. Może być tej samej wysokości co listwa - lub wyższy, tej samej szerokości co opaska - lub szerszy. Prosty lub ze zdobieniami. Powinien nieco wystawać, a więc grubość tego elementu jest większa niż analogiczny wymiar listwy lub opaski. 

favhomeideas.com

Najprostsza plinta (taka jak powyżej) może być wykonana z klocka drewna, z kawałka karton gipsu lub z tego samego materiału, z którego wykonane są pozostałe elementy sztukaterii. Można zamówić gotową - np. Orac d200 (kwadratowa, o boku 95 mm).

orac d200
Już niedługo (ale co znaczy "niedługo" na tym blogu? ;)) ciąg dalszy cyklu "suma detali" opiewający listwy przypodłogowe i ich problemy... Jeśli chcecie bawić się w samodzielne wyszukiwanie dalszych inspiracji w tym zakresie (na pewno chcecie!), zamieszczam mały słowniczek angielsko-techniczny.

listwa przypodłogowa - baseboard
opaska drzwiowa - door trim
plinta - plinth   

Do zobaczenia!